Jeszcze niecałe trzy lata temu każdy poranek był dla mnie koszmarem. Budzenie się to był jakiś horror. Otwarciu oczu towarzyszył lęk i strach. Podrywałem się zawsze z wielkim zdenerwowaniem, chcąc sięgnąć do wyjących od godziny budzików. Pierwsze trzy alarmy i tak były nieskuteczne. Wracałem po nich do łóżka i w najlepsze dalej spałem. Gdy byłem sam w domu, potrafiłem w ten sposób zaspać nawet i kilka godzin. Nie pomagało ustawianie kilku różnych budzików czy zmiana sygnału alarmów. I nawet gdy już udało mi się w końcu podnieść z łóżka, dalej robiłem wszystko źle. Brak jakiegokolwiek planu, zdrowych nawyków, poprawiających samopoczucie rytuałów – nie dawałem sobie nawet drobnej szansy na udany początek dnia. Zwlekałem się tylko szybko do kuchni, aby zjeść cokolwiek i udać się z byle jaką kawą na pobudzającego papierosa. Potem łyk coli i szybko do pracy. Po drodze może jeszcze jakieś śniadanie na mieście, coś na szybko. Koszmar. Szczerze nienawidziłem pierwszej części dnia. A jaki poranek taki cały dzień. I całe życie.
Poranne zwyczaje z których musisz jak najszybciej zrezygnować
Dołącz za darmo, aby uzyskać dostęp do wszystkich bezpłatnych treści.
Posiadasz już konto? zaloguj się