Lubię nadawać imiona rzeczom, które mnie otaczają, dzięki temu, rzeczy te nabierają większego sensu, znaczenia, stają się prawdziwe, prawdziwie moje, zyskują osobowość, stają się jakieś. Jest to mój ulubiony rodzaj personalizacji, a przy okazji sposób na lekkie rozweselenie codzienności.
Jeżeli choć trochę lubisz i znasz „Przyjaciół”, to być może pamiętasz odcinek, w którym Rachel odkrywa, że zarówno fotel Joey’a, jak i jego kanapa mają nadane swoje własne imiona (Steve the TV i Rosita) – raz obejrzane, nie da się zapomnieć. Bardzo mi się spodobała taka koncepcja i myślę, że fantazja Joey’a (tak, wiem, scenarzystów) miała na mnie całkiem spory wpływ.
Dalsza część tego wpisu dostępna jest w darmowym planie – 🐦 wróbelek
Dołącz za darmo, aby uzyskać dostęp do wszystkich bezpłatnych treści.
Posiadasz już konto? zaloguj się